Głodne dusze odchodzą głodne.

27.3.11

Ciebie nie ma już na wyciągnięcie oddechu, a Tiersen gra nadal.
Wszystko pachnie Tobą, jesteś tu wciąż, wszędzie. Nawet gdy piję z butelki, to tak jakbym całował Cię w usta.

Gdyby tak wysadzić w powietrze wszystkie szkoły i zacząć uczyć ludzi od początku, począwszy od tego, że najważniejsza jest Miłość, a dopiero później wszystko inne? Gdyby uczyć ich od nowa uprawiać ziemię i czynić ją sobie poddaną, tak jak sami potrafią być poddanymi własnych żądz, lęków i przyzwyczajeń? Gdyby.

Gdybyś po prostu mogła być tutaj i zatrzymać czas.
Kolejne najlepsze dwa dni świata.

Gilotyna drzwi się zatrzasnęła kolejny raz. Jesteśmy na półmetku, a może już za nim. Mam ciarki na myśl, że zostało już mniej, niż więcej. Jeszcze tyle piękna i trudu, których nie mogę doczekać się!

Twoja twarz przez szybę, niemy film.
Milczę, że milczysz. Milczymy, że się kochamy.
Ja patrzę, Ty znikasz za horyzontem.
A Tiersen gra nadal.



14.3.11

Kuchnia


Zawsze marzyłem o takiej kuchni gdzie 
usiąść znaczy odlecieć. Mój Anioł ma
skrzydła z firanek pachnie świeżym chlebem
a za okno odlatuje na nitce
światła nawleczonej na sto igiełek 


rannego chłodu. Gdzie usiąść i siedzieć przy
stole o świcie. Ja Ty i Niewidzialni.
Gdzie zza framugi wygląda zmarznięta raz
łapa niedźwiedzia raz skrzydło wieloryba.
Gdzie gonić psi ogon to gonić chimery.


Zawsze marzyłem o takich firankach
koronkach zwiewnych i białych, subtelnych
co słońce łapią i ciepło przykryją
by nikt oprócz nas nie widział nie wiedział
że Szemkel także ma swojego stróża.
 

*               * 


Przyjdzie czas, taki czas, że wszystko będzie inaczej. Będą się dziać rzeczy straszne, jak pisał Podsiadło, i znów staniemy się wolni. A teraz? A teraz nie tylko śnieg stopniał. Teraz wiosna idzie naprawdę. Teraz My idziemy. Upadałem i umierałem już tyle razy, że przyszedł czas, żeby zmartwychwstać, nawet jeśli bolą barki i boli kark. Małe dłonie w wielkich dłoniach, czyli dwa cudy Miłości w jednej przenośni. Kocham Cię. Dobranoc.