Głodne dusze odchodzą głodne.

29.8.12

w jabłkowym sadzie

na całe szczęście to nie ja
to tylko liryczny podmiot
zmarznięty bez czapki

ale za to

zrzucę winę na innych
lubię być nieskazitelny
czysty jak serce chrystusa
żeby wszyscy mnie lubili
a jak ktoś nie lubi to jak gdyby nigdy nic

jak byłem mały i przechodziłem przez płot
kraść jabłka żeby wszystko się zaczęło
to spadłem i urwałem drut kolczasty
zaplątany na głowie powiedział mi
że te jabłka to przecież dla mamy
a kompot który z nich zrobi
mój ulubiony to inna rzeka
bo tych jabłek to

nie lubię aż tak bardzo
ale chętnie zjem jak
już tu jestem
czemu nie

no i dłonie podarte z tkwiącymi w nich małymi skałami
tak tak piasek ale małe skały jak to brzmi
mam te strupki wciąż bo zdrapuję
żeby czasem nie znikły bo olaboga
jeszcze ktoś nie uwierzy
i pójdzie pisać wiersz




28.8.12

plan

przegrywam codziennie
nie tylko płyty cd
ale walkę jak ten rycerz jedi
którym chciałem zostać gdy byłem chłopcem
(i nigdy ci nie powiem że wciąż chciałbym)

być jak qui-gon jinn geralt albo drizzt
noszę pierwotny naszyjnik z kła dzikiego zwierzęcia
zarżniętego higienicznie z zielonym przyklaśnięciem greenpeace
odpalam papierosa otwieram piwo
od jutra będę taoistycznym mistrzem mo-pai
i zacznę chodzić na siłownię
wyjadę sam na sam koniec świata

będę wierny pierwszej miłości
z kamiennym sercem
wrażliwym na tyle na ile mnie stać

ludzie będą widzieli w tym ironię
i słusznie ale mój głos wewnętrzny będzie wiedział
tak-tak nie-nie

neutralny jak siły natury
zbuduję swój dom nad stawem walden
będę jadł dzika z sosem duńskim
(siedemset gram w plastikowej butelce)
i oglądał reportaż o wojnie z iranem

będę tańczył swój mimetyczny dancehall
na proskenion historii
wejdę jak lady
ga-ga gu-gu gi-gi
bo w istocie co więcej można powiedzieć tak
by zrozumieli że ogłaszam tajemnicę

wytatuuję sobie tors
delikatny kwiecisty motyw
i może jakaś nordycka czaszka
tak dla podkreślenia mrocznej części ego

ale przede wszystkim pójdę na osiem godzin
odłożę na drugi i trzeci filar
żeby spełnić kiedyś te marzenia
bo jak nie wtedy to kiedy