Głodne dusze odchodzą głodne.

4.12.13

szerszeń

coś żyło w środku miało skrzydła
i chyba żądło
w środku glinianej misy
amfory którą otrzymywał zwycięzca
gdy jak uczą istniały chimery
bo teraz już ich nie ma no chyba że w cyrku
jeżdżą na nich dzieci

to jadało ze mną i dawało sny
w zasadzie śniliśmy to samo
holokaust w świecie uczciwym jak plaster miodu
i schody po których chodzą ptasi ludzie
wszyscy wielcy jak kamienica

to była symbioza bardzo wygodna
taka co zostawia żądło podpisu
agresywna więc musiałeś ulecieć przez głowę
o świcie kiedy żadne z nas się nie spodziewało
na granicy światów nie poznaje się przyjaciół
zabija się ich i podziwia by mocniej pałało
zwłoki jak fortepian najlepiej wyrzucać przez okno




2.12.13

świst

wybuchają bomby mają pióra jak liście
obwiązane srebrną nicią wybuchają
ona jest srebrna dziękujcie ciszy
na ulicy bomby w Sarajewie jest zima
gruzy i jest jeszcze czas

wybuchają bomby mają pióra jak liście
strącają lawinę jest skora do gniewu
ona nie dzieli ludzi a splata
i w górach wysoko bomby spadają na piach
kruszą się szybko jak szkło

wybuchają bomby mają pióra jak liście
wygnani melodie urwane jak wojna
mruczą aniołom stróżom wybuchy
bomby lecą stróże i to wszystko co mogą
skłamać że jest jeszcze czas

wybuchają bomby mają pióra jak liście
fryzury z dymu wioną pięknem bukiety
one w czerwony zmieniają się głóg
jako w niebie tak nie na ziemi tu braknie krwi
z boku płynącej jak łza

wybuchają bomby mają pióra jak liście
wychodzą na schody pozostaje cichość
ona jak śnieg ma sine powieki
usta topielicy zimne małomówna śmierć
spadają bomby na dno




25.11.13

tchnienie

kiedy z głowy wyleciał mi szerszeń kruszyno
z palców strzeliła srebrna nić
trzymaj ją uważnie jest pajęczą siecią
w którą łapią się liście i sny

w lesie po zmroku może przebiec wszystko
ale żadne z nas nie przypuszczało
że smuga wśród drzew to zaplątana sarna
a srebro jest mocne wyrywa drzewa ze snu

do wody wpadają na widok śniegu w piórach
kaczek które udają łabędzie nie wiedzą że
ich śpiew nie jest przedśmiertny jest żywy i mocny
one pływają w zaprzęgu między ludzkimi brzegami

kiedy wiatr brzmi jak kołatka do mantr
odbijając się od kościelnej wieży to jest to wiatr wysoki
a gdy drzewo skrzypi jak obrażone to jest to wiatr niski
to jedyna tajemnica natury dostojna jak antaba




18.11.13

pulsowanie

boję się że dłoń rozpadnie mi się na kawałki
rozsypie się jak schody
jak kościelna wieża gdy świt rozmywa obrys rzeczy

boli i to jest chyba dobre że boli
otwarte okno dziura w ścianie siedzimy na tym oknie
patrzymy przez peryskop na szkaradne drzewa
one nie znają spokoju

nadgarstek mądry jak syrach zna tajemnicę cierpienia
leżymy jak dwa lustra naprzeciw siebie
równoległe światy
pod schodami jest zimno
w ogrodzie są duchy

ból przesuwa się powoli w obrębie śródręcza
i choć czujemy się czyści
to nie mówmy nikomu o bezpańskich krokach
o rzeczach które się zwykle śnią
a później brzmią na jawie jak skrzydła szerszenia
to milczenie jest warunkiem samotności jak umieranie

dłoń która trzyma karabin
dłoń wygnana
dłoń głaszcząca ognisko
dłoń głodna kamieni
dłoń bezdomna
dłoń jak konary platana
dłoń popękana od mrozu pogrobowa

ból rozchodzi się nieregularnie bo tak trzeba
jak po dotknięciu magicznego artefaktu
w przeświadczeniu o rzeczy zwykłej choć drżącej
przeszliśmy drogę krzyżową w tę i z powrotem
i teraz czekamy na swoje triduum
na consummatum est i palce w ranach

boli tak że nie podawaj ręki przyciśniętej do ciała przez
sen krótki treściwy sen w kształcie dzioba lub cyrkla
ukoi ból bo jest sprawiedliwy jak post
pod schodami gdy nie ma nikogo
na rowerach jeżdżą duchy dzieci

dłoń chropowata od zimna i zgnieciona
herbata czarna jak piękno dłoń jest zimna bardziej
ból wraca z bagażem podwójny
cmentarny jak pomnik bez rzeźby jak niezapominajki

pozostał tylko ból dłoń rysuje
spalonym drewnem obraz pamięci
wzrok kota który widział o dwie noce za dużo




9.11.13

widma

na dworcach są obrazy bardzo powolne
najbardziej latem o świcie
tam się nie wraca często
tam piach i sól

człowiek wychodzi i idzie szybko
cienie mają naturę refleksyjną
przeciwnie do nas powolną
gdy się wraca to one wciąż stoją
patrzą za horyzont
tam ktoś popadł w zapomnienie

i wtedy się przypomina

wzruszenie nie wynika z odejścia za horyzont
to po prostu pewien rodzaj litości dla własnego cienia
co nie zdaje sobie jeszcze sprawy że pora iść




wszystkie melancholijne dworce

dudniące rybim wrzaskiem
małe pokoje
w których można być samotnym
czyli nie rzucać się w oczy

i kiedy tak się siedzi
a światło jarzy się i wydaje dźwięk
przychodzą one
małe zwierzątka
tulą się
jest im raczej zimno

w tym miejscu kamienie mają duszę
a górskie łańcuchy
choć odległe
splatają się w kokardy
na przegubach
tu właśnie przychodzą małe i pulsujące
żeby się ogrzać

mają wiele nóg
a każda stąpa po innym kontynencie
dziś są ze mną nachalnie blisko
strzępy zobaczeń




13.10.13

pnie

pnie wielkich drzew
stoją i są
to pewne

pobojowiskiem po bitwie
z której trudno wyłonić zwyciężonych

jak nagrobki na łące
tych którzy już nie mogą dawać

z życiorysem w słojach
stoją pewne

mają tyle żalu co
przetrącony ul
rozdeptane mrowisko

stoją
i są ciche




czyściec

zamknięci w ciemni
siedzimy
nie ma mowy
jest dym

mówimy:
ja jestem księżycem na wysokości
wszystkich jezior i gór
i każdy jest
i świeci światłem odbitym

i choć światła nie widać
to cienie chodzą po ścianach
dźwięczne jak śpiew
z gracją jak mewy
recytują klasyków

frazy naiwne i prawdziwe
ze strachem przed knutem
w garść chowają pestki światła

czekamy czekamy
na consummatum est
gdy już będziemy nie czekać




16.9.13

sprzątanie

nie napluć
nie wygrać
nie wstąpić w niebiosa

zagrać po cichu na lutni
dwa dźwięki prawdziwe
jeden fałszywy
przewaga i grom i rytm

zrób to sam
uczucia
zrzuć sam
wysprzątaj pokój
w którym jest wojna

czy
sto
ść




11.9.13

oddalenie

to wszystko co mogę
deszcz i kamienie

przedmioty bez nazwisk
zimne

*

kiedy ktoś daleko zapala zapałkę
ciała mówią do siebie
niebieskie i po imieniu




7.9.13

obecność

wszędzie będę
w niemocy
i w pracy

tam gdzie nie dochodzą szmer
i świt

na krześle na którym siedzisz
piękna
grozo
rycerzu czarny
kroplo sumienia
słodka kroplo




2.9.13

muzyka widmo na czerwonych twarzach w stargardzie skierniewicach i byłych miastach wojewódzkich gdzie dworce zaczarował jakiś szary człowiek stary magik zza powieszonych na płocie reklam przemysłowych machin i zrujnowanych budynków państwowych kiedyś a dziś to już nie wiadomo sekcja rytmiczna gra w barze zawsze przy wejściu na dworzec albo przy wyjściu zatrzymanie w czasie dokonało się tutaj i tylko tutaj w brzydkich miastach gdzie są źli ludzie próżne dziewczęta i dyskoteki a kultura to wciąż kabarety i nieistotne konkursy dla poetów chmury w kolorze katowic miasta zacumowane dawno temu albo jeszcze nie zwodowane zwodzą na pokruszenie chleb fioletowy od siniaków




23.8.13

noc piosenek z pogranicza wielu światów czasem tak jest że włączasz pstryk i jest nagle wszystko naraz to co się kiedyś nawet nie zdarzyło co zaistniało w duszy grało raz na milion lat i nie jest się górach a jakby się było wysoko ktoś z głową pełną słów by mógł rzec PRZEDZIWNE a to po prostu ktoś zgorzkniały strzelił z armaty w niebo i teraz na tę wyrwę w sklepieniu mówimy księżyc a kto inny nawet postawił tam krok dla ludzkości i ciekawe jaką tam słychać harmonię sfer pewnie wciąż odbija się echo tego wystrzału i wciąż i wciąż musi być nie do wytrzymania taka niebieska aria błękitna jak ryby albo trochę czarna jak to że ona nie wiedziała że pisałem o śmierci ale ona wciąż śmierci nie rozumie właściwie wszystkie nie wiedziały bo kobiet nie interesuje śmierć tylko zabijanie powoli i bardzo intuicyjnie a to co nam to mazać się po kartkach dlatego ten pisuar w galerii to było bardzo dużo żółci i krzywdy żadna wielka sztuka no ale przecież każdy choć raz robi coś na przekór to taki rytuał przejścia postrzyżyny albo egzamin dojrzałości o malutki bożku ironii z soli wsypany do zupy pewnie przez ciebie była za słona i dostała w twarz może byśmy tak w końcu oszaleli na dobre i zaczęli żyć naprawdę od jutra




2.8.13

widmo

są takie martwe miejsca
do których można wejść raz
jak rzeki albo wnętrza wielkich ryb

wnętrza domów gdy wybucha wulkan
albo wielka wojna opuszczone szybko
zastygłe jak pomnik albo skansen
żywe daleko

widokówki z Pompejów listy z Troi
co bardziej wrażliwi archeolodzy
wiedzą o czym mowa więc nie marnują klisz

Nemeczek musiał zginąć
ale powiedzmy że przeżył i chodzi czasem
w to miejsce
co czuje

co musi czuć stary Nemeczek kiedy
karmi nieżywych




21.7.13

suplikacja

I

niesłusznie zapomniany
ogarek sumienia

niegodnie stracona
kałuża snu

zmarnowany
las

ćma


II

odbudowali
i choć to ta sama
pod stopami

choć zamietli chodniki
to wciąż słychać szkło
pod stopami
jak oddycha


III

nie zostaliśmy nawet na chwilę
lekarzem prawnikiem
nie piekliśmy chlebów
nie pokończyliśmy nic

nie posłuchaliśmy rad
po swojemu albo śmierć

mamy mocne przeświadczenie
gdy przyjdzie czas
uzdrowimy dusze
wymierzymy sprawiedliwość
nakarmimy serca

będziemy wiedzieli jak wbija się gwóźdź
żeby trzymał ciało
żeby odkupił przynajmniej jedną
marną pszczołę


*


od czterech żywiołów
od spadających miast
od snów matek i wspomnień ojców

zachowaj nas






18.7.13

tęsknienia XI

szliśmy długo
homo viator
czas do domu amigo

księżyc jest czerwony
my jesteśmy bladzi
błądziliśmy długo
teraz się zadomowimy
w kłosach

inni są teraz daleko
możemy spokojnie być samotni
i bać się tego bez wstydu

teraz jest na to czas
na rogatkach miasta cieni
gdzie mieszkają myszy i mityczni herosi

czasem rano będziemy czuć
ja chłód typowy wygnańcom
ty niebo i jeden wyrzut sumienia

i tak czując się nawzajem
udawajmy że jest nam dobrze i wszystko jedno





4.7.13

gołąb

tam są chmury różowe chyba tańczą
spięte łańcuchami
gór

nadciągają armie lecą stalowe ptaki i zwykłe też
pod przymusem
budzą wstręt

a my a my czekamy w odbiciach cieniach i niecierpliwie
co się stanie
niemi nie my

wiele na raz głosów chyba ktoś krzyczy albo się rodzi sam
zaczyna się potop

pośród nas nie ma jednego
kto by się przejmował oszalałym

a on starzec przerzuca kufry
zdejmuje obrusy
wrzeszczy na poddaszu
przy otwartej klatce otwartym oknie

dziwak mówili gołębiarz
tyle lat go pielęgnował
leczył przetrącone skrzydło
szeptał czule
na każdej arce musi być choć jeden
jeszcze będziesz aniołem
przeciw wszystkim aniołom zagłady
odnajdziesz ląd


daleko za miastem i rzeką
w świetle poranka
ptaki skrzeczą

nie nam nosić gałązki oliwne
wieści i obiecane ziemie




16.6.13

smak


teraz kiedy wszystko zwolniło i można przyglądać się każdemu momentowi widzę
białe gołębie
arkady
słońce

odmieniam przez przypadki
na przykład
kiedyś ktoś przypadkiem
wpadł i coś powiedział
nie pamiętam co ale
teraz kiedy o tym myślę
czuję się samotny

kiedy indziej
równie przypadkowo
stały się same nieistotne rzeczy
i teraz kiedy o nich myślę
nabierają znaczenia
i przez to że przeminęły
czuję się osamotniony
bardziej

na przykład widzę
ćmę bez skrzydła
trzmiela w pożarze
mewę co zjadła nakrętki
i teraz umiera w locie

i nie mam dnia wolnego
od tej pracy od tego widzenia





6.5.13

utracjusze

butelka z czarnym płynem
kropla cienia

kap
kap
kap

kałuża nocy
topielcy na brzegu
myją swoje ciała

nie patrz





2.5.13

ognisko

ogień
taki duży ogień
płonie rzym
kilka patyków

ja i ty
nie wiemy
mówimy

ogień ożył
zioła i chrust
dym

wznieciliśmy boga
kilka kłosów




2.4.13

szlaki

czasami za plecami szumią drzewa
to znaczy coś żyje

zielona smuga

czasami dzieją się rzeczy o których
nie lepiej coś wiedzieć

smuga

czasami pierwszy kartograf myli się
odciski 

palców 
nie m
aj

ą więks
z
ego s
en

s



u






23.3.13

***

chcę
nie
teraz
wiem
*** 

kwiat
taki zwykły
mały podróżnik
po
wo
lny




13.3.13

* * *

wyję
wyjdę
goniąc o gon
dziki




15.2.13

gusła

oczy
M
y
ślę

śledzę
siedzę

od
kry
odry

wam





3.2.13

sza

burzy się ciszę
jak
tłucze się szkło

boję się że wzburzona cisza
nie wyda więcej owocu
pestki wyplutej
grudy ziemi

tylko zakaszle trzy razy
wkurzy się niewyspana
i nakrzyczy na nas wszystkich
jak ojciec
starotestamentowy

pal licho jeśli zacznie krzyczeć
ale co gdy nie przestanie

który klasztor ją przyjmie
która rodzina