Głodne dusze odchodzą głodne.

9.12.15

likantrop

człowiek potrzebuje pracy
bo jak nie ma pracy to się
za bardzo koncentruje
na wódce albo partyjce
na partii zamiast pracy

więc mam pracę
piszę na trzy zmiany
a najbardziej zmienia mnie nocą




18.11.15

alter ego

gaśnie mi-na
przegubie
się

powiem wszystko
śmierć wszeptam w ćmę
i ją wyczarteruję do ciebie

i teraz módl się
by jacyś bojownicy
nie wiem terroryści
albo służby
ci zrobiły zamach
nim doleci




26.10.15

ranek

właśnie zgasły
zaprogramowane na godzinę szóstą
na ulicy

jest skoro świt
umiera się młodziej

we włosach mam grudki węgla
szelest 
zamiatają chodniki
ludzie udający się




16.10.15

złe

witamy w gminie
cieni
miasto z gliny
z odłamków greckich waz

tu można wykopać z ziemi
sny trup
cyrkowych
to są błyskotki

cyrkonie
nieco śmieszne wnyki
na błahe dusze
jak pończochy
albo srebrne obuwie
ryby na stopy




28.9.15

kosmopolitowanie

pieszczenie ciał
niebieskich

nagie gwiazdy

narodziny gwiazd
i wybuchy supernowej




14.9.15

fado dla nieobecnych

tragiczne w robieniu smutnych rzeczy jest
że i tak nikt cię wtedy nie widzi i jest ci bardzo
wszystko jedno że nikomu nie może być przykro




7.9.15

wczesny wrzesień

chmury płyną szybko
oświetlone miastem
mrowieją mi w kościach

nie ma szlaku na niebie
drogi mleczne krzyżują
kolejnych chrystusów

ciepłem słońca
się okrywamy
albo kryjemy
zależy czy patrzeć
do utraty wzroku




28.8.15

gołębie

gołębie na śniadeckich nie budzą się same
gołębie budzi miasto
wkurwione gruchają




26.8.15

cynocefal

we własnej włosów klatce
żywię się surowym wzrokiem
nieswoimi zębami

nad rzeką ptaki latają
od gwiazdy do gwiazdy
łączę punkty

kontur co na niebie się rodzi
brzmi jak to do którego tęsknię ciało
niebieskie

planeta psów
której harmonia sfer wyje do księżyca




20.8.15

włócznia

modli się szkarłat
salome echo judyty
modliszka

o tym pomyślałem
kiedy przewróciłem wrzątek
i teraz ta woda na moim boku
się włóczy w dół




17.8.15

góry baszanu

kiedyś się położę pod wzgórzem
jak węgorz wyciągnięty z jeziora
rzucony w trawę
albo jak szczupak

i jeśli już złapię oddech w kaszel
a z włosów i spojrzeń dziewcząt
usypię mandalę
to ją zasypię

zasypiemy się razem
będziemy zasypiać
na wieki w kamień




15.8.15

* * *

czerwone światełko
latarnio co mi się tu żarzysz
jak piekło na ziemi

światełko przeciwmgłowe
pokazujesz drogę
na archipelagu piaskownic

tylko nocą jesteśmy
jak ławica w sieci blisko
mówimy imiona nadaremno




6.8.15

ość

sypiam po trzy godziny
zwykle między szóstą a dziewiątą
od piątej nie ma już wyrzutów sumienia
a jeśli coś z gardła mi się wyrzuca
to jest to krzyk wielkiej ryby

marysia nie ma czasu na seks
ja mam ochotę

na godzinkę
na brewiarz
samospalenie
na modlitwę



ciotka foliowa

bóg mi się objawia pod postacią siatki
jest foliowy i leci powoli pustą ulicą
w centrum dużego miasta

tą siatką udusił kiedyś abla
w tej siatce trzymał głowę jana
a moją ciotkę chroni przed deszczem
kiedy wraca z kościoła

i nie wiem co o niej myśleć
czy ma za dużo szczęścia
czy za mało wiary




3.8.15

troje

poeta przemierza świat
ruchem wirowym
po orbicie
chadza z psem
sam na sam
zmyśla mi

od peronu
do domu
do domu
kolejnego
koleje się
się nie wykoleja

wolność jego liczba pierwsza
trudnodzielna
trójca przenajświętsza

człowiek jestem
okropnie pojedynczy
samozachowawczy
a wszystko obce
nietykalne trędowate

jest nas trzech
budujemy miasto
burzymy miasto
na wieki wieków
kamień




2.8.15

prototyp

oddycham do krwi
mojej matki
modlę się do kości
ojca

dom jest tam gdzie matka
męstwo gdzie ojciec
dzieciństwo trwa tak długo jak babcia
dopóki karmię kaczki z dziadkiem

to są instytucje niedoskonałe i nieosiągalne
jak komety




1.8.15

bezwład

gdy ostatnio cię słuchałem
byłem w pociągu
teraz w ciągu
tych kilku lat
trochę się zmieniło

święci mi się bogacą
w mieście strachów
ale tylko nocą

ubodzy w duchu
pozostają ubodzy
to się akurat nie zmieniło

a my jesteśmy po dwu stronach
tryptyku globu szyn
z jednej szron z drugiej
też szron

rzeczywiście
z perspektywy dalekobieżnej
zmieniło się tylko trochę




29.7.15

noc pod koniec lipca

na śpiące gołębie
patrzymy
nie ma koloru którym maluje się głód

jest zimno
i kocie łby
latem
mają oczy ze splotu
ja nie mam sił

elan vital
gaszę

gaśnie mi
epileptyczny
jarzeniowy bóg




28.7.15

puls

płynę wisłą
przy prawym brzegu
daleko
daleko w bluszcz
w grymas świateł

one są jak matka
boska gdyż mieszkam samemu
i nocą puszczam z dymem
kolejny psalm o zwierzyńcu
jakim jest to miasto

gaśnie idę znów gaśnie
pulsuje mi coraz głośniej
światło




24.7.15

'

nie pamiętam dat urodzin
po czasie nieraz sobie przypominam
gdy pora umierać

patrzę z czułością na zdjęcie
jak na wróbla
z wiarą że spojrzenie
uleci jak owad pamięci
usiądzie na ramieniu
jak apostrof
albo duch




21.7.15

głuch

był sobie raz czas
wtedy mówił do mnie
mesjasz chrząszcz

znaki wyrastały wszędzie
jak zima
było z nadzieją na lepiej

to nie tak że nam się wydawało
lekką ręką spędzaliśmy sen z powiek
jak wakacje

teraz stoję en face
i nie potrafię usłyszeć
brzęczenia skrzydeł

to nie twierdzenie
to antaba zawieszona
między murami czaszki




1.7.15

* * *

szukam treści które sprawią że będę lepszym człowiekiem
jak dotąd znalazłem w kieszeni drogę mleczną kilka osobliwości
rytuał przejścia niebo pod miastem klucz ptaków i kawałek złotej nici

podobno można to wysiedlić jak starych ludzi albo samotne matki
wtedy przychodzą łatwiejsi mieszkańcy tylko niesmak
niesmaku nie wysiedlisz




miasto

padam na pysk
pada za oknem
leży imperator

przyjdą cisi
zagrają oboje
czyli my

pisk
i o nas zapomną

za oknem pada jest pierwszy lipca
już nie przyjdę do ciebie na noc
wiesz chyba znalazłem swój język
i to jest dialekt dalece nieprzystający

biegnę tu w obcym wciąż mieście
potrafię przystanąć bez ciężaru wspomnień
to znaczy bez złudy

pada mi telefon
pada za oknem
pytasz jak to

jak szron na zapalniczce
a zapalniczka w gardle
a gardło w suple

w tym kosmosie
zaplątał się pająk
wielki jak mgławica

już lato
dni coraz krótsze
ptaki zaraz odlecą i tak dalej

to ostatni wniosek
wyciągnięta z gardła
gliniana skorupa z wyrytym imieniem




24.6.15

rytm

z nas dwojga to mnie trudniej uwierzyć
w cytaty z chmur
żyć fikcją
modlić się do stolic

szukam bardziej światła
w tym jest nadzieja

minie wiosna
liść podróżnik pofrunie
w cztery oczy świata
będzie zima

tam gdzie znajdziesz liść
tam będzie liść




23.6.15

* * *

czas rozliczeń minął
ani wypłaty ani młodości

może tak przyszedłby ten duch
co wiem o nim że nie przyjdzie
wyproszony




16.5.15

dwa wspomnienia rodzinne

dawno temu po szkole
zabrałeś mnie do baru
mlecznego który był pełen
wyrzeczeń dziś doceniam
smak pierogów i truskawek
a była głęboka jesień
sabat samhain
świat płonął w deszczu

wcześniej maj
kupił mi samochodzik
plastikowy klekot
który był najlepszy
jak ukochany kundel
z podwiniętym ogonem

dziś płonę w deszczu
po drugiej stronie europy
a tamten smak mi się miesza
w tyglu świateł
w seledynowej karoserii
w nadanym imieniu




11.5.15

kontestacja

nie ma wolności bez ryzyka
za to obłęd
dwadzieścia jeden złotych
obłędów

mój wiek
wiek pomiędzy
jak czyściec

będzie nam dobrze

spadną gwiazdy
będziemy spijali piankę
z drogi mlecznej

będziemy bogami
będziemy niepachnieć
spadniemy w niepamięć
żeby nas można było nieznaleźć
na nowo




29.4.15

rozbłyski

niedobrze być
pod wpływem
muzy
ki
diabeł

szczerzy
my

kły

nad-obo-ję-tnie

ćmiejemy się
we dnie
bądź zawsze

broń
od niego
go rozbrój

do prowadź
nie odwódź




27.4.15

mini fest

me pokolenie mam
me pokolenie mem

chciałbym napisać
taki manifest żeby pospadały czapki z głów i anioły ze sklepienia
żeby poszło w pięty uderzyło do głowy
że byłem i miałem swoje pokolenie

piszę i wiem że nie napiszę
jesteśmy wulgarni i trochę nad wyrost można nas ubrać w mem i puścić viralowo w sieć
i gdyby sieć była wtedy to każde pokolenie byłoby moje to znaczy takie samo
bez interpunkcji i bez brzydkich zapachów to znaczy bez zapachu wstydu
my jemy zęby które wypadają w snach co oznacza valar morghulis
pirackie seriale i muzyka i postalkoholowe rozważania to jest rezonerstwo

czasami ktoś umiera czasami komuś się rodzi
jeszcze wielka wojna do nas nie przyszła
jeszcze nie wiemy jak to jest
patrzeć na gwałt i być gwałconym
przez nielegalne banery reklamowe

wyjdź ze swojej strefy komfortu
kowalem bądź swojego lotosu
uderz młotem w kwiat
środki uderzające zakazane
brane pospiesznie bez kunsztu
jedna za drugą koleżanki
w kolejce po
shake your 
buty

ostatniej nocy byłem na łąkach groffa
tam jest takie miejsce gdzie wszyscy młodzi zdrowi
wyglądają jak chorzy i mają kategorie d
chociaż nie muszą

wiesz co robi jezus w poznaniu
stoi na warcie
w warszawie by utonął w szlamie
a nad rzeką nie rozumie
jest winien
płacze
winem




26.4.15

pij jak

piję w tłumie
tłumię
się

piję samotnie
samotnię
mam

piję nad ranem
ranę
ssę

piję gdy zmierzch
zmierzwiam
sen

piję od czasu
piję do czasu
bije zegar
pół noc
pół dzień




9.4.15

pozor

to zabawne
jesteśmy bezdomne psy
śpimy pod mostami

pod moim troja
pod twoim itaka

spotykam syreny
wyją na całe miasto

ja już nie wracam nie przychodzę przez śmierć
karmię gołębie o benzynowych grdykach
i to mi przypomina że pożar mogę wzniecić
wbrew pozorom




24.3.15

list

kiedy opuściłem dom
odkryłem rzeczy proste
i to że tęsknić
znaczy: nikt nie zrozumie;

nie mogę napisać za dużo
żeby nie wypłoszyć
żeby intencje były
jak szaty przed ofiarowaniem

powiem tylko:
czuję wdzięczność i wstyd
z serca przepraszam;
nie mam siedmiu okrętów
jest wiosna
płynę za szybko




4.2.15

8

rośnie ósemka z góry
z bólu się przewraca
tak w nieskończoność




30.1.15

w rzeczy samej

ja sam
w samej rzeczy
w istości




21.1.15

odczyn

różnica tkwi w ilości nieba
drzewa rosną na starych zdjęciach
boże jakie to sentymentalnie obojętne

nawet papierek lakmusowy
gdy go umieścić pod językiem
wskazuje na liczbę grzechów głównych

święty święty mój ty aniołku
wysyłam cię co noc do pracy
byś strzegł zimne głazy i drzewa
oraz tych co zaskoczeni deszczem
meteorytów nie mają nawet parasola

zastawiłem cały majątek za twoje usługi
resztę zabrał komornik w cieniu
honor krew i pudełko z ładnymi patykami
i wreszcie mogę żyć na ludzkich warunkach




20.1.15

moja mała Sitowia

wertuję księgę
albinos pies
w kagańcu uporu
co jest po mojej stronie
a co jest po stronie cieni

zwierz mi się
z tych wystrzałów
płoszy
za wschodnią granicę sitowia

Sitowia
kraina zarośli
gdzieśmy zarośli
samą śmiercią
nie wycięli
w pień




8.1.15

ukrzyżowanie

wstaje świt
cień ciałem się staje
#dzieńjakcodzień





7.1.15

agorafobia

w wysokiej trawie
na brzegu rzeki
w ciemności
butelki i
owady

pod parasolem nowiu
przeciągły gwizd
nastawiam uszy
podążam za pieśnią
pies

biegnie szybko
przez wodę
święconą
nurt zbawienia
zbyt porywisty




wiersz na dwudziestopięcolecie

dziś spotkałem w przedziale dwu
przedsiębiorców w średnim wieku
w drodze na samolot do chin

pewni swojego zdrowego rozsądku
mówili rzeczy z którymi nie mogłem
się nie zgodzić

chciałbym aby świat ich synów
gdy wzorem ojców zaczną łysieć
oferował więcej wątpliwości
i mniej sztokholmskiej nostalgii




3.1.15

modlitwa

dzisiaj się modlę
za rozerwane demony
oby się nigdy nie złączyły

modlę się bez litości

dzisiaj się modlę
za złem przesiąknięty szpik
oby nie rodził krwi

modlę się bez litości

dzisiaj się modlę
i jutro się modlę
za siebie żebym nie przestał

modlę się
przez mięso do kości