Głodne dusze odchodzą głodne.

23.11.10

Miejskie Zoo 

Fusy są jak puszcza. Mgli się przy latarniach
miejskich morskich i wilczych.
Wiesz, gdy idę ulicą to nieraz myślę sobie
jestem łowcą miejskich snów
marzeń i lęków. Szczerzę kły i wilcze ronię łzy.
To jakby płakał golem, tak rodzą się ranne mgły
Po prostu z kłosów rzęs.

Pantera nic nie powie niezapytana. To jej
koci przywilej – ślady
zostawiać czasem w skórze
a czasem w sypkim śniegu.

W domu bawić się włóczką,
wlepiać błagalnie żółte
ślepia, gdy przywiązują
do łapek worki z piaskiem.

Mówili, żebym głupi
sierściuch tyle nie mruczał
to nie mruczę, gdy gonię
ogon jak uroboros.



20.11.10

o mores 

Gdybym nie był dobrze wychowany
to pewnie nigdy byśmy się nie poznali.
To być może igły zapijałbym
spirytusem, strachem, whisky, wódką.

Sinieje niebo, księżyc wstaje i
się dopełnia. Sinieją blizny na
zmarzniętych kłykciach i gdyby nie to

to pewnie paliłbym teraz szluga
za oknem, myśląc która następna

kobieta, godzina, czy ofiara.

Ale jestem dobrze wychowany.
Jeśli zaś idzie o ofiary to

tylko kościelne, godziny szczytu,
a kobiety jednej chcę do końca.
Nie palę, nie piję, nie istnieję.

Pewnie zabijanie i niszczenie
byłoby dla mnie rzemiosłem tak jak
decoupage. Ale tylko wtedy
gdybym nie był dobrze wychowany.



14.11.10

Ja, Twój Anioł Stróż, ciut nieudany, te postrzępione kogucie skrzydła i zimne, żołnierskie dłonie. Mam blizny na kolanach i rękach oraz posiniaczoną, młodą twarz. Aureolę jakby przekrzywioną, z której odpada złoty brokat, tak, że zostawiam za sobą błyszczącą ścieżkę ze złotych okruszków, niczym Jaś z Małgosią. Nie śpię, bo mi nie wolno. Nie jem, bo nie czuję głodu. Czasem oddycham, gdy widzę, że już dobrze.
Ja, wierny kundel, kopnięty prosto w twarz, z rozciętą grdyką trwam. Powtarzam sobie 'Ja, Anioł Stróż. Ja, Twój Anioł Stróż'. Wiem, że mi nie wolno. Pozwalam Ci skubać swoje skrzydła. Kiedyś z tych piór powstanie album, ale do tego czasu jest blisko-daleko. Możesz zdjąć ze mnie osmolone szaty, jestem trochę jak Szemkel. Możesz odkręcić z łopatek skrzydło lewe i skrzydło prawe. Widzisz? Nędzna karykatura, jak groteska wyłysiałego niedźwiedzia, albo pantery-albinosa.

Ja, pan nikt, ten co go nie ma, gdy jest i co powinien być zawsze. Chwila wyrwana światu, wektor wskazówek zatrzymanych na materiale światłoczułym, migotanie lampionów, skulone na podłodze mokre niezbyt-wiele.
To wszystko nic.

A to coś wszystko:
Ja-My.
My Świat.
My obietnica.
My kocham Cię.
My i łość.

Ja, Anioł Stróż.
Ja głupi.
Ja, Anioł Stróż.

Przepraszam.