Głodne dusze odchodzą głodne.

21.2.12

Budzę się w ogromnej, ciemnej bibliotece. Jest noc, nikogo wewnątrz prócz mnie. Zimno i ciemno - więc idę. Korytarze regałów rozstępują się - z kijem w dłoni jestem Mojżeszem tego miejsca. Na każdej półce tkwią sensy. Kształty różne, barwy wyśnione, całkiem czarne, przejrzyste. Chwytam jeden z nich. Tez naś okazuje się iluzją - dłoń przenika, nie napotyka oporu materii. Chwytam inny - również iluzja. Kolejny - i ten jest wyśniony. Idę dalej. Jedna z półek wydaje się starsza niż reszta.

Wyciągam dłoń i zapadam znów w sny. Tym razem je zapamiętuję.

Budzę się znów. Iluzje znikają. Jest pustka wypełniona pustką. Żeby chociaż kamień, kamyczek, mały, czarny antracyt. Biblioteka cienia. Teraz wiem, czyja jest ta pustka.

Człowieku okryty pyłem martwych słów,
wykąp swą duszę w milczeniu.








Brak komentarzy: