Głodne dusze odchodzą głodne.

16.11.11

Ludzie bez uzależnień, a wrażliwi są najbardziej odważni. Bez łańcuchów przyzwyczajeń i rytuałów zmagają się co dzień ze światem, nie uciekając.

Każdy papieros to dwanaście łez, wódka w kieliszku ma słony smak, gromki, kpiący śmiech ocieka niewypłakanym wzrokiem. Ucieczka w aktywność, nietwórczą destrukcję. I nie ma w tym nic złego, powiemy, to ludzkie, normalne, mając w tym swoją rację.

Istnieje pewna subtelna granica pomiędzy pielęgnowaniem swojej zwierzęcości, pierwotności, animistycznego charakteru, a przełamywaniem własnej natury. Podobnie - istnieje subtelna granica pomiędzy niszczeniem natury, a pokonywaniem jej. To drugie to rozwój, gdy pierwsze to destrukcja. Pokonywanie własnej natury jest zgodne z nią samą. Niszczenie własnej natury to ignorancja. Granica jest cienka, ale wyraźna.

Eskapizm to pułapka. Bierność to pułapka. Jak za zimno, to można odmrozić sobie palce, jak za ciepło, to można się poparzyć. Trzeba znaleźć odpowiedni moment równowagi. I tu pojawia się problem. Ten moment równowagi istnieje tylko na matematycznym schemacie, w rzeczywistości esencją jest zbliżenie się do niego, a raczej sam proces zbliżania się. A więc zmiana. Od aktywności do bierności. Od bierności do aktywności, jak wahadło zahaczając, ale nie mogąc się zaczepić na stałe o punkt równowagi.
Gówno prawda.

A gdzie jest prawda-prawda? Zwyczajnie nie wiem. Może w procesie szukania jej, miast w znalezieniu, tak jak piękno życia ponoć ma nie tkwić w magii chwili, ale w codzienności, tak bliskiej naturze. A może tu i tu? Może potrzebna jest taka hipokryzja, żeby móc czuć się człowiekiem? Doskonałość sztuki otrzymuje się w zamian za takie kalectwo ? Może w życiu chodzi o to, żeby być trochę niemożliwym ?

Okres buntu, jesteś jeszcze młody. A ja odpowiem znów - gówno prawda. To nie ja jestem młody, ale ty jesteś stary, jeśliś przestał się zastanawiać nad sobą i przyjął bardziej lub mniej bezkrytycznie pewien system ideologiczny po to, by móc w spokoju się ustatkować plus minus po trzydziestce.

Bo masz rację - zadręczanie się nie ma sensu, nie znajdę odpowiedzi pewnej. Ale chcę zahaczać o prawdę i nie wyrzekać się tęsknoty za pięknem. Chcę ją przeżywać, pielęgnować, płakać, nie zgadzać się, nie uciekać i nie stać w miejscu, śnić ją bez obrony. Tęsknotę, ostatni bastion żalu, że na końcu jesteśmy sami. Że umrzemy milcząc, jak drzewa stojąc.

I że co najgorsze, żaden eskapizm nie wchodzi w grę.




4 komentarze:

Jaśniepani pisze...

Widząc to przypomniałam sobie wizję gołębi w puchowych kurtkach z jakiegoś twojego bardzo dawnego snu, który mi opowiadałeś.

http://www.mattleyen.com/images/northript-600.jpg

J pisze...

Wow, podobne.
Ciekawe rzeczy gość robi...

kulka pisze...

nie wiadomo, co gorsze, hm? stać i czekać aż życie pokryje nas warstwą nieczułego kurzu, czy może walczyć z wiatrakami, zdzierając sobie ręce do łokci w starciu z bezsensem? dawać się wciągać w rytm praca-uczelnia-sen-praca... żeby nie zorientować się, że życie mija nam dzień po dniu samotnie. powiedzieć by się chciało "masakra", ale nawet to nie odda mojego nastroju w tym momencie.

Kopacz pisze...

Zgadzam się z koncepcją - "Gówno Prawda", ale biorę również osobistą odpowiedzialność za obronę eskapizmu - jako elementu odpędzającego mnie od narzuconej mi "odpowiedzialności" indywidualnej. Pozdrawiam!