ponurzy anieli codziennej ślizgawki
Tam daleko - gdzieś - jest Twój powrót do domu.
Budzę się, drżę i spoglądam przez okno; pociągi na północ i południe odrobinę poniżej horyzontu - są. Białe niebo przykryte całunem i ptaki. I widzę ostatnie - między budynkami sunie moja nieobecność. Kieruje się za miasto jakby uciekała z obozu uchodźców. Mija więc dantejską bramę, zostawiając za placami napis.
Nadzieje w kieszeni i czereśnie.
A kieszenie dziurawe jak dorosłe latawce.
przez trzydzieści lat bez wytchnienia
zabijaliśmy w sobie sumienia
tak jest
∞
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz