Głodne dusze odchodzą głodne.

29.8.12

w jabłkowym sadzie

na całe szczęście to nie ja
to tylko liryczny podmiot
zmarznięty bez czapki

ale za to

zrzucę winę na innych
lubię być nieskazitelny
czysty jak serce chrystusa
żeby wszyscy mnie lubili
a jak ktoś nie lubi to jak gdyby nigdy nic

jak byłem mały i przechodziłem przez płot
kraść jabłka żeby wszystko się zaczęło
to spadłem i urwałem drut kolczasty
zaplątany na głowie powiedział mi
że te jabłka to przecież dla mamy
a kompot który z nich zrobi
mój ulubiony to inna rzeka
bo tych jabłek to

nie lubię aż tak bardzo
ale chętnie zjem jak
już tu jestem
czemu nie

no i dłonie podarte z tkwiącymi w nich małymi skałami
tak tak piasek ale małe skały jak to brzmi
mam te strupki wciąż bo zdrapuję
żeby czasem nie znikły bo olaboga
jeszcze ktoś nie uwierzy
i pójdzie pisać wiersz




Brak komentarzy: