puchnięcie
wieje mi
porania mi się
starego zegara werk
dnieje ś
pogrubia się
nowego świata rozrząd
zaspy się zbierają a zima bezśnieżna
ludzie mi się dławią pod opoką uśnieżeń
z uwielbieniem patrzę na tuszę na haku
na rok wyjadę do siebie do braku rodziców
od tych wyobrażeń mi się robi pod powieką guz
pompuje się mała kula ziemska mój mały wszechświat
już siódmy albo siedemdziesiąty siódmy
w galaktyce głowy w raju bez głowic w rybim oku
w brzuchu wieloryba w paszczy rekina
salve regina
salwę albo dwie
pluton krąży dookoła głowy
egzekucyjnie nienachalny ładnie prosi
kucam klęczę czekam na wiatr
tej zimy stanę się każdą zimą
∞
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz