pulsowanie
boję się że dłoń rozpadnie mi się na kawałki
rozsypie się jak schody
jak kościelna wieża gdy świt rozmywa obrys rzeczy
boli i to jest chyba dobre że boli
otwarte okno dziura w ścianie siedzimy na tym oknie
patrzymy przez peryskop na szkaradne drzewa
one nie znają spokoju
nadgarstek mądry jak syrach zna tajemnicę cierpienia
leżymy jak dwa lustra naprzeciw siebie
równoległe światy
pod schodami jest zimno
w ogrodzie są duchy
ból przesuwa się powoli w obrębie śródręcza
i choć czujemy się czyści
to nie mówmy nikomu o bezpańskich krokach
o rzeczach które się zwykle śnią
a później brzmią na jawie jak skrzydła szerszenia
to milczenie jest warunkiem samotności jak umieranie
dłoń która trzyma karabin
dłoń wygnana
dłoń głaszcząca ognisko
dłoń głodna kamieni
dłoń bezdomna
dłoń jak konary platana
dłoń popękana od mrozu pogrobowa
ból rozchodzi się nieregularnie bo tak trzeba
jak po dotknięciu magicznego artefaktu
w przeświadczeniu o rzeczy zwykłej choć drżącej
przeszliśmy drogę krzyżową w tę i z powrotem
i teraz czekamy na swoje triduum
na consummatum est i palce w ranach
boli tak że nie podawaj ręki przyciśniętej do ciała przez
sen krótki treściwy sen w kształcie dzioba lub cyrkla
ukoi ból bo jest sprawiedliwy jak post
pod schodami gdy nie ma nikogo
na rowerach jeżdżą duchy dzieci
dłoń chropowata od zimna i zgnieciona
herbata czarna jak piękno dłoń jest zimna bardziej
ból wraca z bagażem podwójny
cmentarny jak pomnik bez rzeźby jak niezapominajki
pozostał tylko ból dłoń rysuje
spalonym drewnem obraz pamięci
wzrok kota który widział o dwie noce za dużo
∞
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz